KRAKÓW
NOWA ENERGIA
Książka mojego
autorstwa
o książce
W książce opisałem
siedem obszarów
ważnych dla miasta.
Czemu ciągle słyszymy, że niewiele można zrobić? Kraków dusi się nie tylko od smogu, ale też od poczucia niemocy. Nasze miasto potrzebuje nowej energii.
rozdział 1
Mapa terenów
zielonych
ZIELONE OAZY
Pamiętam, jak latem 2016 roku pojechałem na spotkanie z mieszkańcami osiedla Gotyk. Wiedząc, że nie będzie łatwo o miejsce parkingowe, zaparkowałem ponad 100 metrów od osiedlowej pizzerii, do której mnie zaprosili, powtarzając sobie w myślach zdanie, które wielu z nas słyszało w dzieciństwie od swoich rodziców: „Dobrze ci zrobi spacer”. A jednak ten spacer nie zrobił mi dobrze. Z rosnącym przygnębieniem mijałem kolejne betonowe bloki poprzecinane nierównymi płytami chodnika, wśród czegoś, co w zamyśle miało być chyba trawnikiem, ale zamieniło się w poletka porośnięte wyschniętymi kępkami trawy. Najgorsze było jednak dopiero przede mną. Po spotkaniu trzech mieszkańców zabrało mnie na kolejny, tym razem godzinny, spacer po swoim osiedlu. Wrażenie było skrajnie odpychające: jedna wielka betonowa dżungla. Kto w Krakowie pozwala deweloperom na budowę takich osiedli?
To, co Krakowianie nazywają „betonowaniem” miasta, jest chyba najbardziej dotkliwe właśnie dla mieszkańców osiedli. Kwiatki, które pojawią się w kwietniu na krakowskich Plantach czy stare dęby w parku Jordana nie są widoczne z okien ich mieszkań.
Za niewielką część pieniędzy, które miasto wydaje na wielkie, służące niewielu obiekty, olimpiadę, której nie będzie, czy najnowsze smartfony dla urzędników, na każdym osiedlu można stworzyć miejsce, które wspólnie z moimi współpracownikami nazwaliśmy „Enklawą” – wyspę zieleni, która będzie wytchnieniem od widoku tynku i betonu, a równocześnie miejscem spotkań, okazją do pobycia razem, do wzmocnienia sąsiedzkich więzi. Okazją do tego, o co chodzi w szczęśliwym mieście – wspólnego przeżywania codzienności w sposób radosny. Każde z tych miejsc, poza tym, że łączy je zieleń, może być inne. Czy będzie tam grill, huśtawki, hamaki, ścianka wspinaczkowa, tor do gry w bule czy małe boisko – tę decyzję powinni podjąć sami mieszkańcy w ramach określonego budżetu, wybierając rozwiązanie, które będzie dla nich najlepsze.
rozdział 2
Mapa stanu
powietrza
RADOŚĆ ODDECHU PEŁNĄ PIERSIĄ
W mieście, w którym przez prawie połowę roku przekroczone są normy jakości powietrza, a w niektóre dni strach w ogóle oddychać, rzeczywiście trudno mówić o radości i tworzeniu wspólnoty. Ludzie w maskach na twarzach, zawinięci w szaliki albo po prostu spieszący się do mieszkań o szczelnie zamkniętych oknach, nie będą nawet na siebie patrzeć, a co dopiero cieszyć się i radośnie rozmawiać ze sobą. Kraków staje się, przynajmniej przez pół roku, miastem bez twarzy, miastem zasnutym trującą mgłą, miastem ludzi przemykających po ulicach. Ja jednak obstaję przy swoim – Kraków może być miastem radosnym. Problem smogu, chociaż poważny i złożony, można rozwiązać.
Wyobraź sobie, że budzisz się w Krakowie, w którym stało się to wszystko, co konieczne, żeby zwalczyć smog: miasto zostało zabezpieczone przed dalszym zabudowywaniem korytarzy przewietrzania. Zaprzestano bezmyślnej budowy betonowych osiedli, powstrzymano wycinkę drzew, powstały nowe parki i skwery. Komunikacja publiczna jest bezpłatna, sieć ścieżek rowerowych rozbudowana, a na obrzeżach Krakowa są parkingi, na których można zostawić samochód. Dzięki systemowi premiowemu dla urzędników i przywróceniu pełnych dopłat zniknęły piece węglowe.
Niemożliwe? Wiele jest możliwe, kiedy ma się prawie 5 miliardów złotych budżetu rocznie, wizję tego, co chce się zrobić, i – przede wszystkim – kiedy się rozumie, że sprawa smogu w Krakowie to, całkiem dosłownie, sprawa życia i śmierci.
Możliwe jest dużo więcej, niż przyzwyczajono nas myśleć, że jest możliwe.
rozdział 3
Mapa
przestrzenna
20 MINUT OD STUDNI
Światowej sławy architekt Kent Larson opowiadał kiedyś na bostońskim TEDx-ie, jak dawniej powstawały i jak dziś powstają miasta. Pierwsze osady budowano wokół studni – bo źródło wody było kluczowe dla przetrwania mieszkańców. Rozbudowywały się do pewnego momentu, a raczej miejsca – oddalonego od studni o 20 minut piechotą, bo tyle dało się iść z dzbankiem wody na głowie. W promieniu tej dwudziestominutowej trasy było wszystko, co jest potrzebne do życia, a co dzisiaj nazywamy mieszkaniem, sklepem, pracą, kościołem, szkołą, szpitalem. Późniejsze miasta, na przykład Paryż, też rozrastały się według tej zasady, tyle że „dwudziestominutowe” skupiska łączyły się ze sobą. Dopiero w połowie XX wieku miasta zaczęły powstawać inaczej – jako połączone autostradowymi ulicami jednofunkcyjne dzielnice: osobna do spania, osobna do pracy, jeszcze inna do robienia zakupów, kolejna do spędzania czasu wolnego. Łączące je wielopasmowe drogi z czasem coraz bardziej zapełniały się samochodami, żeby w końcu całkiem się zakorkować i zatonąć w chmurach spalin. Czytelniku, odpowiedz sobie na pytanie: jakie miasto wybrałbyś do życia? Takie, w którym w promieniu dwudziestominutowego spaceru masz wszystko, czego potrzebujesz, czy takie, w którym, żeby zrobić zakupy albo dojechać do pracy, musisz stać w godzinnym korku? Dla mnie odpowiedź jest prosta: ja wolę mieszkać w promieniu 20 minut od „studni”.
Oczywiście nie zbudujemy Krakowa od nowa. Ale możemy tę przestrzeń, która została, zagospodarować tak, żeby każdy z nas w promieniu dwudziestominutowego spaceru mógł znaleźć wszystko, czego potrzebuje: żeby mógł zaprowadzić dziecko do przedszkola czy żłobka, wypocząć w otoczeniu zieleni, zrobić zakupy w osiedlowym sklepie, zostawić buty u szewca, pograć w piłkę albo szachy na wolnym powietrzu. Wciąż można zmienić zasady inwestowania w naszym mieście. Zamiast wydawać setki milionów złotych na jeden wielki stadion, wydać je na dziesiątki mniejszych, ogólnodostępnych miejsc do uprawiania sportu i rekreacji. Zamiast godzić się na budowanie olbrzymich galerii handlowych, postawić na drobny handel i usługi. Planować tak, żeby przestrzeń była jak najbardziej różnorodna i miała jak najwięcej funkcji.
rozdział 4
Mapa
drogowa
DROBIAZGI, KTÓRE ROBIĄ RÓŻNICĘ
Życzliwość, cierpliwość i wyrozumiałość – takimi zasadami staram się kierować w kontaktach z ludźmi. I generalnie udaje mi się przestrzegać wszystkich trzech – mimo że nie zawsze jest to łatwe. Do takich rzadkich chwil należą te, kiedy siedzę za kierownicą samochodu. Jeśli sam jesteś, Czytelniku, kierowcą, na pewno przytrafiają Ci się takie sytuacje, kiedy jesteś już spóźniony, ale wleczesz się w korku (w Krakowie – normalka) od świateł do świateł. Wtedy zdarza się, że stoisz jako drugie czy trzecie auto w kolejce do zielonego, jesteś gotów do startu, upragnione zielone zapala się i… nic. Stoisz dalej, bo ten pierwszy w kolejce potrzebuje kilku sekund, żeby się zorientować, że już może jechać, zwolnić ręczny i wrzucić „jedynkę”. Na jednym ze skrzyżowań, które mam często na trasie – skrzyżowaniu ulic Armii Krajowej i Piastowskiej – sytuacja poprawiła się radykalnie po tym, jak zamontowano tam sekundniki, czyli urządzenia odliczające czas do zmiany światła. Niestety ich żywot na tym konkretnym skrzyżowaniu był bardzo krótki: jeśli dobrze pamiętam, potrwał kilka miesięcy, po tym czasie sekundniki zniknęły. Dlatego bardzo się ucieszyłem, kiedy w pierwszej edycji krakowskiego budżetu obywatelskiego wygrał między innymi „sekundnikowy” projekt; sam zresztą na niego głosowałem. Liczniki pojawiły się bardzo szybko, po zaledwie kilku miesiącach od głosowania, jeszcze w 2014 roku, na sześciu skrzyżowaniach. Niestety nie na wszystkich zostały do dzisiaj – część zdemontowano. Sekundniki są ogromnym ułatwieniem dla kierowców, więc w Krakowie powinno być ich jak najwięcej. Jednak ZIKiT nie tylko nie instaluje nowych, ale jeszcze marnuje we własnych magazynach te, które zostały kupione za nasze pieniądze i w wyniku naszej, Krakowian, decyzji. Niby drobiazg, ale robi różnicę.
Byłoby dobrze, gdyby krakowscy urzędnicy – również ci od „infrastruktury komunalnej i transportu” – częściej testowali na własnej skórze rozwiązania, które wymyślają, nie ruszając się zza własnych biurek. Żeby poczytali czy nawet, a niech tam, pojechali zobaczyć, jak to się robi w innych miastach, w których komunikacja i transport są wzorcowe – bo tam właśnie wszystko dopracowano w najmniejszych szczegółach. Żeby planując i podejmując decyzje, pamiętali o wszystkich „uczestnikach ruchu”. Myślę, że wtedy uniknęlibyśmy mnóstwa drobnych absurdów i utrudnień, na które natykamy się, na różne sposoby przemierzając Kraków: pieszo, rowerem, samochodem czy komunikacją miejską. A jest ich wiele. Jestem pewny, że prawie każdy mieszkaniec naszego miasta mógłby coś dołożyć do takiej listy.
rozdział 5
Mapa czystej
energii
A W KRAKOWIE?
Pod Wawelem mamy swoją małą energetyczną rewolucję – walczymy z piecami węglowymi. Co prawda dotyczy ona energii cieplnej, a nie prądu, ale i tak moglibyśmy ją wykorzystać do tego, żeby w mieście było więcej czystej energii. Można by głośno mówić mieszkańcom miasta, że mają możliwość wymiany pieca węglowego na solary albo pompę ciepła – i też dostaną na to dopłatę, bo dzisiaj Krakowianie w większości po prostu o tym nie wiedzą. Można zmienić proporcje podziału środków na dopłaty w taki sposób, by uzyskanie dotacji na instalację OZE było bardziej realne. Obecnie trzeba na nią czekać nawet kilka lat, co świetnie obrazuje priorytety władz miasta. Konieczne jest też dofinansowywanie instalacji paneli fotowoltaicznych – bo dają większe możliwości niż kolektory słoneczne (dzięki tym ostatnim uzyskuje się tylko ciepłą wodę, a panele pozwalają na wyprodukowanie energii, którą można wykorzystać na różne sposoby). Można – trzeba! – tłumaczyć i wyjaśniać, że (i dlaczego) OZE są lepsze. Władze miasta powinny też same dawać dobry przykład i pokazywać, że korzystanie z czystej energii jest łatwiejsze, niż się wydaje, i opłacalne, na przykład instalując urządzenia czerpiące energię ze słońca w nowych i remontowanych budynkach gminnych. Mogłyby wykorzystywać przy tej okazji sprawdzone rozwiązania pozwalające na ograniczenie zapotrzebowania na energię. Władze Krakowa powinny wreszcie postawić na elektryczny transport: zachęcać mieszkańców do przesiadania się do aut na prąd i wymienić cały tabor autobusowy na elektryczny. W całej tej „energetycznej” działce jest potężne pole do popisu dla urzędników piszących wnioski o fundusze unijne. Dają one bowiem ogromne możliwości, jeśli chodzi o czystą energię; trzeba tylko po nie sięgnąć i umiejętnie je wykorzystać.
Żeby gonić światowe trendy, nie musimy wprowadzać futurystycznych rozwiązań z wykorzystaniem kosmicznych technologii, ale jest mnóstwo działań, które można podjąć od ręki, od jutra. Żeby pojutrze nie obudzić się w ogonie Europy. I żeby Kraków stawał się coraz bardziej innowacyjnym i czystym miastem.
rozdział 6
Mapa
wydatków
MAŁO DUŻEGO CZY DUŻO MAŁEGO?
Budżet miasta, tak jak budżet domowy każdego z nas, jest określoną, skończoną kwotą, więc każda decyzja o wydaniu pieniędzy na daną rzecz oznacza niewydanie pieniędzy na coś innego. Stając na takich rozdrożach, Jacek Majchrowski od lat podejmował decyzje, które służyły niewielkim grupom. Posłużę się przykładem przebudowy stadionu Wisły. Kosztowała 600 milionów złotych. To oznacza, że każdy mieszkaniec Krakowa – starsza pani z Kurdwanowa, fryzjer z Dębnik, nauczycielka jogi, a nawet jej trzymiesięczne dziecko – „wydał” na remont stadionu Wisły prawie 800 złotych. Wyobraźmy to sobie. Wyobraźmy sobie, że do naszych drzwi pewnego dnia puka przemiły pan z urzędu i mówi: „Dzień dobry. Zbieram pieniądze na remont stadionu Wisły. Poproszę uprzejmie 800 złotych”. Sięgamy po portfel? Jasne, że nie. Nie sięgnęliby po niego nawet kibice Wisły (no, może kilkudziesięciu najbogatszych). Wyobraźmy sobie, że ten sam urzędnik puka do drzwi mieszkania czteroosobowej rodziny, żądając ponad 3 tysięcy złotych. A właśnie dokładnie coś takiego się wydarzyło – tyle że inną drogą.
Jak inaczej można było wydać te pieniądze? Wyliczyliśmy, że 600 milionów złotych to równowartość 15 krytych pływalni, 15 boisk wielofunkcyjnych, 450 kilometrów ścieżek rowerowych, 60 siłowni na wolnym powietrzu i 6 lat dodatkowych zajęć sportowych dla dzieci w szkołach, po 4 godziny tygodniowo. Te wszystkie rzeczy (wszystkie razem, a nie każdą z osobna) można by zrealizować, gdyby nie jedna decyzja radnych i prezydenta.
Gdyby ktoś spytał mieszkańców Krakowa: „Co wolicie, przebudowę stadionu Wisły, czy baseny, boiska i ścieżki rowerowe?”, założę się, że mało kto wybrałby remont.
Dziesięć milionów złotych – tyle z kolei kosztowało przygotowanie zimowych igrzysk olimpijskich planowanych na 2022 rok w Krakowie, wielkiej imprezy, która nigdy się nie odbędzie. Władze miasta najpierw wydały pieniądze, a dopiero potem zapytały mieszkańców o zdanie. Olimpiada, której nie będzie, kosztowała nas 4 przedszkola – bo tyle można by ich wybudować za te pieniądze.
Czy wydawać pieniądze na nieliczne, wielkie obiekty i imprezy, które służą niewielu, czy na wiele małych obiektów, z których skorzysta znacznie więcej osób? Jacek Majchrowski i jego urzędnicy od lat decydują się na to pierwsze.
rozdział 7
Nowa
legenda
Z OBURZENIA
Wielu z nas przez 15 lat rządów Jacka Majchrowskiego nasłuchało się o tym, że problemy są niesłychanie złożone, procesy żmudne i długotrwałe, a w dodatku na wszystko brakuje pieniędzy. Czasami posłusznie powtarzamy te słowa w naszych rozmowach z przyjaciółmi i sąsiadami. Korki? Wiadomo, przybywa samochodów. Smog? Niestety Kraków ma to nieszczęsne położenie w niecce. Piętnastohektarowy las zagrożony wycinką? No tak, ale ten teren to własność prywatna, niewiele można zrobić.
Nauczyliśmy się nie oczekiwać zbyt wiele, nie zadawać pytań, nie apelować, bo to nic nie da. Wzdychamy jedynie z ubolewaniem, klniemy w korkach, sznurujemy usta i zakładamy maseczkę antysmogową.
Czy jest coś smutniejszego niż prezydent jednego z najpiękniejszych miast w Europie, który mówi, że za marnych 5 miliardów rocznie niewiele można zrobić? Chyba tylko mieszkańcy, którzy w to uwierzyli.
Napisałem tę książkę z oburzenia. Nie mogę już słuchać o ograniczeniach, niemożnościach i rzekomym braku pieniędzy na wszystko. Nie mogę już patrzeć na prezydenta i jego urzędników, którym powierzono odpowiedzialne i piękne zadanie, a oni postanowili je potraktować jak emeryturę. Nie mogę patrzeć na ich marazm i kompletny brak energii. Nie mogę patrzeć na to, że Kraków nawet w połowie nie jest tym, czym mógłby się stać.
Kraków potrzebuje nowego spojrzenia, nowego podejścia – nowej energii.
1
Mapa terenów
zielonych
2
Mapa stanu
powietrza
3
Mapa
przestrzenna
4
Mapa
drogowa
5
Mapa czystej
energii
6
Mapa
wydatków
7
Nowa
legenda
rozdział 1
Mapa terenów
zielonych
Być może przywykliśmy do tego, że nasze miasto zamiast zielenią porasta betonem. Być może uznaliśmy za nieuchronne to, że jesteśmy ciągle robieni na szaro. A jednak tak jak w innych krakowskich sprawach, tak i w tej da się zrobić wiele.
Być może przywykliśmy do tego, że nasze miasto zamiast zielenią porasta betonem. Być może uznaliśmy za nieuchronne to, że jesteśmy ciągle robieni na ...
podziel artykuł
rozdział 2
Mapa stanu
powietrza
Czasem zdarza mi się uśmiechać do nieznajomych przechodniów. Bywa, że odpowiadają uśmiechem. One jednak nawet mnie nie zauważyły – szły szybko, z pochylonymi głowami, jakby chciały jak najprędzej dotrzeć do domu. Matka z dwiema córkami. Wszystkie trzy miały na twarzach maski antysmogowe.
Czasem zdarza mi się uśmiechać do nieznajomych przechodniów. Bywa, że odpowiadają uśmiechem. One jednak nawet mnie nie zauważyły – szły szybko, z pochylonymi g...
podziel artykuł
rozdział 3
Mapa
przestrzenna
Chaos – to chyba najlepsze słowo opisujące, co się dzieje z przestrzenią Krakowa od co najmniej kilkunastu lat. W nieuporządkowany, niezaplanowany sposób betonuje się wszystko. Nawet parki. Warto zadać sobie pytanie: czy ktokolwiek nad tym panuje? Czy leci z nami pilot? Ja mam wrażenie, że już od lat go nie ma.
Chaos – to chyba najlepsze słowo opisujące, co się dzieje z przestrzenią Krakowa od co najmniej kilkunastu lat. W nieuporządkowany, niezaplanowany sposób ...
podziel artykuł
rozdział 4
Mapa
drogowa
Na co dzień nie zdajemy sobie z tego sprawy (bo o tym nie myślimy), ale doświadczamy miasta częściej, przemieszczając się między różnymi miejscami, niż w nich przebywając. To doświadczenie mogłoby być doświadczeniem radosnym. A nawet jeśli nie radosnym, to przynajmniej mało uciążliwym. Czy nim jest?
Na co dzień nie zdajemy sobie z tego sprawy (bo o tym nie myślimy), ale doświadczamy miasta częściej, przemieszczając się między różnymi miejscami, niż w&...
podziel artykuł
rozdział 5
Mapa czystej
energii
Czy wiesz, Czytelniku, że również Amsterdam ma od niedawna program wymiany pieców? Tyle że, podczas gdy w naszym mieście kotły węglowe najczęściej zastępuje się piecami gazowymi, władze stolicy Holandii postanowiły pozbyć się właśnie tych ostatnich. Kraków nie może uciekać przed światowymi trendami, powinien je gonić.
Czy wiesz, Czytelniku, że również Amsterdam ma od niedawna program wymiany pieców? Tyle że, podczas gdy w naszym mieście kotły węglowe najczęściej zastępu...
podziel artykuł
rozdział 6
Mapa
wydatków
Wyobraźmy sobie, że do naszych drzwi pewnego dnia puka przemiły pan z urzędu i mówi: „Zbieram pieniądze na remont stadionu Wisły. Poproszę uprzejmie 800 złotych”. Sięgamy po portfel? To właśnie się stało, tylko inną drogą. Na ten remont wydano 600 milionów złotych – z naszych podatków. Jak inaczej można było wydać te pieniądze?
Wyobraźmy sobie, że do naszych drzwi pewnego dnia puka przemiły pan z urzędu i mówi: „Zbieram pieniądze na remont stadionu Wisły. Poproszę uprzejmie 800 z...
podziel artykuł
rozdział 7
Nowa
legenda
„Prezydent powinien być takim jakby sąsiadem dla każdego mieszkańca, a nie jakimś wodzem” – powiedział kiedyś Szymek, trzynastoletni syn znajomych. Myślę podobnie. Co to dla mnie w praktyce oznacza? W Krakowie – całkowitą zmianę podejścia do zarządzania miastem. Spojrzenie na nie oczami mieszkańców. Zmianę „nie da się” w „DA SIĘ”.
„Prezydent powinien być takim jakby sąsiadem dla każdego mieszkańca, a nie jakimś wodzem” – powiedział kiedyś Szymek, trzynastoletni syn znajomych. Myślę podobnie. Co to...
podziel artykuł
Przeczytaj
książkę
audiobook
Posłuchaj
mojej książki
w drodze.
Teraz możesz pobrać moją książkę "Kraków. Nowa energia" także w formie audiobooka.
pobierz audio